Archiwum grudzień 2005


gru 28 2005 Niby o Świętach
Komentarze: 2

Te Święta, lekka rutyna, modlitwa, opłatek, wigilijne żarcie. Dopiero 2 godziny później, gdy ktoś rzucił hasło 'wino na trawienie', zza sofy rodziców na stół wigilijny przywędrował Merlot. Śmialiśmy sie z naszej choinki (ani jednej bombki, jak co roku), złożyłam najważniejsze życzenia tego wieczoru, nie czekałam na pierwszą gwiazdkę, ani na żadną inną. Czy dlatego te Święta mają smak Merlota?

Z resztą, nie ważne. Święta, jak każde, może tylko częściej słyszałam życzenia: przyjaźni i miłości.

W Wigilję siedziałam obok Mateuszka. Patrzył na mnie tak samo, jak jeszcze 1,5 roku temu Amy. Dlatego ciągle o Niej teraz myslę. Podobo jeszcze mnie pamięta. Dziwne, ale wierzę w to. Tylko ona mi została... może nie tylko, ale jeśli jest ktoś, kogo potrzebuję i do kogo tęsknie , to Ona. Jeśli (okropnie słowo) w te wakacje pojadę, Ona będzie osobą, do której przyjadę. To już jest naprawde dziwne, przywiązałam się do półtorarocznego dziecka. Ona tak mocno trzymała mnie za rękę.

Głupie, ale tęsknię tylko do dwóch osób. Jednej na oczy nie widziałam, druga nie potrafiła wymówić mojego imienia. Nazywała mnie "Ala-lala". Tylko 2 razy ładnie powiedziała: "Oooo-la!".

eh, Amy, naprawdę tęsknię.

I jeszcze to:
Wieczność przed nami i wieczność za nami,
a dla nas chwila między wiecznościami. (Jan Izydor Ształdynger)

Dlaczego akurat to? A dlaczego nie?
I: do kogo to? I tu już gorzej. Bo chyba nie mam komu powiedzieć tego. Najwyżej samej sobie. A przecież ktoś, gdzieś musi być na tej pieprzonej ziemi, komu mogłabym powiedzieć to z czystym sumieniem. Wiem komu chciałabym powiedzieć to. Ale, jak się przekonałam, chcieć i móc nie zawsze idą razem. W zasadzie, prawie nigdy. Smutne.

Miało być o Świętach, a jest o tęsknieniu i samotności. Brrrrr

Nie tak miało być

Po prostu pójdę się utopić w jakiejś książeczce.

Powodzenia, Oluś!

ju-sia : :
gru 22 2005 17 lat temu o 19.55
Komentarze: 4

Dokładnie 17 lat temu o 19.55 pierwszy raz rozdarłam ryja.

Jedyne, co przychodzi mi do głowy to: Happy Birthday, you're not special (NoFX)
Wcale tak nie myślę, bo jestem bardzo wyjątkowa i 'inna' (słowa pewnego Michałka). Nie wiem w jakim sensie, ale dość ciekawe podsumowanie mojej siedemnastoletniej pracy nad sobą.

Wszyscy poszli w skarpetki, lusterka i kolczyki. Spoko, jedne skarpetki mają nawet oczy. Lusterko kiedyś miałam, ale zginęło. Teraz mam dwa. Kolczyki mają to szczęście, że również lubią opuszczać właścicielkę.

Wszyscy wycałowali, nawet jeśli nie pamiętali, wycałowali przynajmniej z okazji Bożego Narodzenia.

'Nie jestem dziwką, tylko aniołkiem!' Poszła cała 2d do pokoju nauczycielskiego z gitarą, dwoma bębenkami, dwona kołatkami, dwoma marakesami, dwoma tamburynami, jednym trójkątem i całym chórkiem. Troje z klasy przebrało się za: diabła, śmierć i aniołka. Oczywiście, byłam aniołkiem. Miałam fioletowe włosy, czarną spódniczkę, jasnoróżową bluzę i białą bluzeczkę, maleńkie sterczące skrzydełka i jemiołę w łapie. A na ryju różowo-srebrny makijaż. Dziwne uczucie, ja się nigdy nie maluje i nie bardzo wiem czym jest podkład. A tu usmarowana dość mocno. Ale ładnie.

Jutro, to znaczy za 20 minut, urodziny Kochanej Milki. 100 lat, radości, szczęścia, przyjaźni i miłości, kupy forsy (bo kto powiedział, że pienądze szczęścia nie dają), spełnienie sześciu życzeń i szóstki dzieci. Powinno ci straczyć na ten rok, więcej pożyczę Ci za 366 dni. Może być?

'W marcu, jak Basia przyjedzie, uzgodnimy jak będzie z twoim wyjazdem do Ameryki'. Czy moge prosić o więcej?

Zawsze mogę. Zachłanna jestem.

Mówcie co chcecie, jestem naj i zasługuje na wszystko naj. I zrobię dużo, żeby dalej być 'inna', co by to nie znaczyło. Za bardzo spodobało mi się to określenie, by rezygnować z niego (gramatycznie?). Ogólnie, nikt chyba się nie spodziewa spokoju od Oluni, za to wszyscy życzą kolejnych odwalonych fryzur, lepszych jeszcze niż ta, wiele szaleństwa i odchyłów od normalności. Podobno jestem 'Szalona'. Przynajmniej wg trzeciej ławki od końca. I 'Odpierdolenie Od Każdej Reguły' wg ławki za mną. I 'Inna Niz Wszyscy" wg drugiej ławki pod ścianą. I 'Podobna Do Kogoś Zajebistego', wg paru dziewczynek z wakacyjnego pokoju numer ileś tam. I kogo tu słuchać?

Siebie.

To chwilowo tyle. Troche pomieszane, ślicznie przepraszam, wesołych świąt, miłych prezentów, dużo radości, gwiazdki z nieba każdemu kto kiedykolwiek chociaż popatrzył w moją stronę lub choć przez sekundę myślał o mnie. Dziękuje za to spojrzenie, za tą sekundę myśli.

Będzie też notka poświąteczna, to obiecuję. Co do sylwestrowej, to Bóg pokaże, chwilowo się o to nie martwię.

Oł jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

ju-sia : :
gru 11 2005 lusterko pękło, świat sie rozpadł
Komentarze: 7

Nigdy jeszcze nie powstała jedna notka zaraz po drugiej.

Pamietasz M., co kiedyś powiedziałaś? Rozmowy ze mną sa wenotwórcze. A pomyślałaś, ze to idzie w obie strony?

Czytałam te rozmowy. Szczególnie te, których nie chciałaś pamiętać.

I jeszcze '99 red balloons' BLONDIE (po angielski i po niemiecku), z resztą nie tylko Neny.

Może lepiej po prostu ni kochać?

Byłoby prościej, przyjemniej i wogóle bezproblemowo.

Ile błedów w życiu spowodowało zakochane serduszko? Ile łez wycisnęło? Liczenie nie ma sensu, tak jak kochanie nie ma sensu. I tak prawdziwa miłość znam tylko z filmów i chorej wyobraźni. To nie zastąpi rzeczywistości.

Czy kiedykolwiek, ktokolwiek umiał mnie chociaż przez sekundę kochać szczeże?

I czy istnieje coś takiego, jak szczerość? Ja nie wierzę.

I co ja mogę? Co powinnam? A co zrobię? Te trzy pytania, najważniejsze w tej chwili, a ja nie umiem odpowiedzieć na nie. I jeszcze na jedno pytanie nie znam odpowiedzi, co mam myśleć o sobie. DO CIĘŻKIEJ CHOLERY, KIM JA WOGÓLE JESTEM?!?!?!?

brr

ju-sia : :
gru 10 2005 jeszcze raz: SZCZĘŚCIE
Komentarze: 9

notka dedykowana M., ona mnie zainspirowała i jest początkiem moich rozmyslań.

Pewnego dnia zapytała mnie: czym jest szczęście. Teraz umiałabym odpowiedzieć, ale wtedy trudno mi było nazwać to. Od czasu tamtego pytania molestuje nim ludzi, a sama szukam. Definicja typu: "szczęście to gdy wszytsko ci się udaje", jest największą bzdurą, jaką w życiu słyszałam.

Z tym całym szczęściem dla kupy ludzi jest pewien problem. Bo gdy są szczęśliwi nie zdają sobie sprawy z tego. Dopiero później, gdy wspominają, czują, że byli szczęśliwi. Czyli, wg większości, szczęście w czasie teraźniejszym nie istnieje. Tu się pochwalę. Byłam wiele razy w życiu szczęśliwa i byłam świadoma tego. Po kolei?

Prosze bardzo:
1) jak w wieku 6 lat mama i babcia na Dzień Dziecka zabrały mnie do Iwonicza, o wyjeżdzie dowiedziałam sie oczywiście w dniu wyjazdu;
2) całą 3 podstawówkę, życie było takie przyjemne, spokojne, ostatni rok spokoju, rok później zaczęła sie prawdziwa szkoła, stanęłam w obronie przyjaźni i pierwszy raz ktoś postawił mi wybór 'ja albo ona';
3)gdy grałam w Jasełkach aniołka, głupie, co?
4)gdy dostałam Krzyż Harcerski, szlismy na przyrzeczenie ponad 4 godziny, a na miejscu byłam morka po kolana, przez całą droge nie wiedziałam, czy dałam radę;
5)wakacje na Mazurach, ostatnie, przed I gim., ostatni raz, sami pojechaliśmy, a spotkaliśmy się z rodzinką z USA;
6)II gim, kiedy lałam na wszytsko i miałam dosłownie 'cudownych' przyjaciół, takich książkowych, byłam kompletnie nieszczęśliwie zakochana;
7)wakacje po III gim, w USA po raz drugi, ael tym razem bez siostry, łaziłam sama po Chicago, gubiłam się, włóczyłam się, cudownie sama;
8) wiglia klasowa w I lo, gdy myślałam, że niecierpie tej klasy z wzajemnością, wszyscy przygotowywali żarcie, dość opornie szło, z koleżanka poszłyśmy do kiosku po gumy, gdy wróciłyśmy, wszytsko było ustawione, wszyscy stali w półkolu, na środku moja była przyjaciółka z własnoręcznie zrobionym 'tortem', na którym pisało 'Ola, 100 lat!' (były moje urodziny dokładnie wtedy), wszyscy mnie wycałowali, wyściskali, zaśpiewali '100 lat', godzinę później dołączyli 'siatkarze z bożej łaski', mieli wcześniej mecz, wyśćiskali mnie, a do szkoły przyszła moja koleżanka jeszcze z gim;
9)pod koniec I lo, kiedyś ktoś, gdzieś mówił..., brrr, chwilowo wole o tym nie myśleć jeszcze
10)gdy na tych wakacjach łaziłam sobie i cały czas myślałam i tęskniłam;
11)...

Co bedzie dalej, Bóg pokaże, chwilowo się o to nie martwię. Będę szczęśliwa, to jasne. Tylko na czym polega szczęście wg mnie? To już trudniejsze do wymyślenia. 'Gdy wiem, że gdzies tam ktos na mnie czeka', tak niedawno powiedziałam. I później komuś innemu dodałam 'lub gdy czuję coś wiecej niż zwykle, mocniej, inaczej niż reszta społeczeństwa by czuła na moim miejscu'. W ten sposób mogłabym dokładać w nieskończoność. Szczęście po prostu jest, nie ważne jakie i jak je odpiebarm, ono jest zawsze, trzeba tylko umieć popatrzeć tak, by je zauważyć. Czasem trzeba trochę się wysilić by sięgnąć, ale szczęście chyba jest wystarczająco motywującym celem, by sie trochę (mniej lub bardziej) poswięcić.

Tak więc, teraz zaczynam, od tej chwili. Jak to będzie wyglądało? Sie okaże, teraz to nie jest ważne, dążenie do szczęścia, samo w sobie już jest początkiem szczęścia, im bliżej, tym lepiej czuć to delikatne uczucie.

Za wszystko to dziekuje jeszcze raz M., ty mnie w pewien sposób zmusiłaś, aby zastanowić się. Jedno głupie pytanie, a do tej pory nie pozwala mi siedziec w spokoju i nie zastanawiać się.

Jak by nie miało być na świecie, ty też dasz radę, powodzenia!

i nie tylko Tobie powodzenia

ju-sia : :