Archiwum 10 grudnia 2005


gru 10 2005 jeszcze raz: SZCZĘŚCIE
Komentarze: 9

notka dedykowana M., ona mnie zainspirowała i jest początkiem moich rozmyslań.

Pewnego dnia zapytała mnie: czym jest szczęście. Teraz umiałabym odpowiedzieć, ale wtedy trudno mi było nazwać to. Od czasu tamtego pytania molestuje nim ludzi, a sama szukam. Definicja typu: "szczęście to gdy wszytsko ci się udaje", jest największą bzdurą, jaką w życiu słyszałam.

Z tym całym szczęściem dla kupy ludzi jest pewien problem. Bo gdy są szczęśliwi nie zdają sobie sprawy z tego. Dopiero później, gdy wspominają, czują, że byli szczęśliwi. Czyli, wg większości, szczęście w czasie teraźniejszym nie istnieje. Tu się pochwalę. Byłam wiele razy w życiu szczęśliwa i byłam świadoma tego. Po kolei?

Prosze bardzo:
1) jak w wieku 6 lat mama i babcia na Dzień Dziecka zabrały mnie do Iwonicza, o wyjeżdzie dowiedziałam sie oczywiście w dniu wyjazdu;
2) całą 3 podstawówkę, życie było takie przyjemne, spokojne, ostatni rok spokoju, rok później zaczęła sie prawdziwa szkoła, stanęłam w obronie przyjaźni i pierwszy raz ktoś postawił mi wybór 'ja albo ona';
3)gdy grałam w Jasełkach aniołka, głupie, co?
4)gdy dostałam Krzyż Harcerski, szlismy na przyrzeczenie ponad 4 godziny, a na miejscu byłam morka po kolana, przez całą droge nie wiedziałam, czy dałam radę;
5)wakacje na Mazurach, ostatnie, przed I gim., ostatni raz, sami pojechaliśmy, a spotkaliśmy się z rodzinką z USA;
6)II gim, kiedy lałam na wszytsko i miałam dosłownie 'cudownych' przyjaciół, takich książkowych, byłam kompletnie nieszczęśliwie zakochana;
7)wakacje po III gim, w USA po raz drugi, ael tym razem bez siostry, łaziłam sama po Chicago, gubiłam się, włóczyłam się, cudownie sama;
8) wiglia klasowa w I lo, gdy myślałam, że niecierpie tej klasy z wzajemnością, wszyscy przygotowywali żarcie, dość opornie szło, z koleżanka poszłyśmy do kiosku po gumy, gdy wróciłyśmy, wszytsko było ustawione, wszyscy stali w półkolu, na środku moja była przyjaciółka z własnoręcznie zrobionym 'tortem', na którym pisało 'Ola, 100 lat!' (były moje urodziny dokładnie wtedy), wszyscy mnie wycałowali, wyściskali, zaśpiewali '100 lat', godzinę później dołączyli 'siatkarze z bożej łaski', mieli wcześniej mecz, wyśćiskali mnie, a do szkoły przyszła moja koleżanka jeszcze z gim;
9)pod koniec I lo, kiedyś ktoś, gdzieś mówił..., brrr, chwilowo wole o tym nie myśleć jeszcze
10)gdy na tych wakacjach łaziłam sobie i cały czas myślałam i tęskniłam;
11)...

Co bedzie dalej, Bóg pokaże, chwilowo się o to nie martwię. Będę szczęśliwa, to jasne. Tylko na czym polega szczęście wg mnie? To już trudniejsze do wymyślenia. 'Gdy wiem, że gdzies tam ktos na mnie czeka', tak niedawno powiedziałam. I później komuś innemu dodałam 'lub gdy czuję coś wiecej niż zwykle, mocniej, inaczej niż reszta społeczeństwa by czuła na moim miejscu'. W ten sposób mogłabym dokładać w nieskończoność. Szczęście po prostu jest, nie ważne jakie i jak je odpiebarm, ono jest zawsze, trzeba tylko umieć popatrzeć tak, by je zauważyć. Czasem trzeba trochę się wysilić by sięgnąć, ale szczęście chyba jest wystarczająco motywującym celem, by sie trochę (mniej lub bardziej) poswięcić.

Tak więc, teraz zaczynam, od tej chwili. Jak to będzie wyglądało? Sie okaże, teraz to nie jest ważne, dążenie do szczęścia, samo w sobie już jest początkiem szczęścia, im bliżej, tym lepiej czuć to delikatne uczucie.

Za wszystko to dziekuje jeszcze raz M., ty mnie w pewien sposób zmusiłaś, aby zastanowić się. Jedno głupie pytanie, a do tej pory nie pozwala mi siedziec w spokoju i nie zastanawiać się.

Jak by nie miało być na świecie, ty też dasz radę, powodzenia!

i nie tylko Tobie powodzenia

ju-sia : :